Opowieść z Betlejem

Historia narodzin Jezusa jest nie tylko prawdziwa, ale też fascynująca.
Dotyczy każdego człowieka. Tak wiele wnosi do naszego życia!

Widzimy w niej niezwykłą miłość Boga do ludzi oraz całkowite wyrzeczenie się przez Jezusa boskiego majestatu i przyjście na świat w postaci człowieka.

Miejsce Jego narodzin, stajenka w Betlejem, wskazywało na Jego niezwykłe uniżenie i pokorę. Godna pochwały jest również postawa Marii, która wyraziła gotowość udziału w tej misji.

Niestety, wybrany przez Boga naród nie oczekiwał na przyjście takiego Mesjasza, który stanie się Odkupicielem ludzkości jako absolutnie wystarczalna Ofiara za grzech. Jako nieskazitelny Baranek Boży, który przyszedł oddać życie za grzechy świata.

Możemy dzisiaj ze smutkiem stwierdzić, że dla wielu ludzi święta nie przywodzą na myśl rocznicy urodzin Chrystusa, tylko ogołoconą z religijności otoczkę, jaka towarzyszy często Gwiazdce.

Na jednym z uniwersytetów profesor zapytał studentów: „Z czym wam się kojarzy święto narodzin Pana Jezusa?”. Prawie wszyscy odpowiedzieli: z atmosferą, dobrym jedzeniem, prezentami, choinką, gośćmi. Nikt nie napisał, że z pamiątką narodzin Chrystusa. Być może podobnie jest z nami? Być może niewiele się różnimy od mieszkańców Betlejem, którzy nie przyjmując Marii z Józefem, nie użyczyli swego mieszkania na miejsce narodzin Jezusa?

Niech w naszym życiu zrealizują się słowa Adama Mickiewicza: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie.

Król chwały zniżył się, by przyjąć człowieczeństwo. Jego ziemskie otoczenie było prymitywne i niegościnne. Jego chwała została przysłonięta, aby splendor zewnętrznego kształtu nie stał się wyłącznym obiektem zainteresowania. Unikał wszelkich zewnętrznych manifestacji. Bogactwa, światowy honor i ludzka wielkość nigdy nie będą mogły ocalić duszy od śmierci. Jezus nie chciał, aby ludzie stawali po Jego stronie ze względu na powab Jego ziemskiej istoty. Tych, którzy za Nim pójdą, musi pociągać jedynie piękno niebiańskiej prawdy. Charakter Mesjasza został przepowiedziany o wiele wcześniej w proroctwie, a On pragnął, aby ludzie zaakceptowali Go na podstawie świadectwa Słowa Bożego.

Bliskie przyjście Chrystusa zostało już ogłoszone kapłanowi Zachariaszowi, kiedy ten pełnił służbę przed ołtarzem. Już narodził się Jego zwiastun, którego misję potwierdziły cud i proroctwo. Szeroko rozeszły się wieści o Jego narodzeniu i cudownym znaczeniu misji, jaką miał wypełnić. A jednak Jerozolima nie przygotowywała się, aby powitać Wybawcę. Niebiańscy posłańcy ze zdumieniem obserwowali obojętność ludzi, których Bóg wezwał do przekazywania światu światła świętej prawdy. Naród żydowski miał świadczyć o tym, że Chrystus narodzi się z nasienia Abrahama i z linii Dawida; Izraelici jednak nie wiedzieli, że Jego przyjście jest tak bliskie. Poranne i wieczorne ofiary składane w świątyni wskazywały na Jezusa jako Baranka Bożego, ale nawet tu nie czyniono żadnych przygotowań na Jego przyjęcie. Kapłani i nauczyciele narodu nie wiedzieli, że już wkrótce miało nastąpić największe wydarzenie wieków. Odmawiali swoje nic nieznaczące modlitwy i odprawiali rytuały nabożeństwa po to, aby widzieli ich inni ludzie, ale w swych staraniach o bogactwa i światowe zaszczyty nie byli przygotowani na objawienie się Mesjasza. Ta sama obojętność przenikała cały Izrael. Samolubne i pochłonięte światem serca pozostawały nietknięte radością, od której drżało całe niebo. Jedynie niewielu tęskniło za tym, aby oglądać Niewidzialnego. To właśnie do nich wysłani zostali niebiańscy posłowie.

Aniołowie towarzyszyli Józefowi i Marii podczas ich podróży z domu w Nazarecie do miasta Dawida, Jerozolimy. Dekret Imperium Rzymskiego, dotyczący spisu obywateli z całego podlegającego mu obszaru, objął również mieszkańców wzgórz Galilei. Cesarz August stał się narzędziem dla wypełnienia Bożego celu sprowadzenia matki Jezusa do Betlejem. Maria pochodziła z linii Dawida, a Syn Dawidowy miał się urodzić w mieście Dawida. Jak powiedział
prorok: z Betlejem „wyjdzie Ten, który będzie panował w Izraelu, a Jego pochodzenie od początku, od dni najdawniejszych” (Mi 5,1 BE). Jednak w tym mieście cieszącym się królewskim rodowodem nie rozpoznano i nie podjęto z honorami Józefa i Marii. Znużeni i bez dachu nad głową przemierzali wzdłuż wąskie uliczki od bramy miejskiej do wschodniego krańca miasteczka, na próżno poszukując miejsca na nocny odpoczynek. Nie było dla nich miejsca w zatłoczonym zajeździe. Ostatecznie znaleźli schronienie w zaniedbanej szopie, gdzie trzymano zwierzęta; to właśnie tutaj narodził się Zbawiciel świata. Ludzie o tym nie wiedzieli, ale te wiadomości napełniały radością niebiosa. Z jeszcze głębszym i czulszym zainteresowaniem święte istoty ze świata światła zostały pociągnięte ku ziemi. Cały świat rozjaśnił się na Jego przybycie. Nad wzgórzami Betlejem zbierały się niezliczone rzesze aniołów, które oczekiwały na sygnał, aby oznajmić światu radosną nowinę. Gdyby przywódcy Izraela byli wierni temu, co im powierzono, mogliby dzielić tę radość, ogłaszając narodziny Jezusa. Zostali jednak pominięci.

Na polach, pasterze nadal trzymali nocną straż. W ciszy tych godzin rozmawiali o obiecanym Zbawicielu i modlili się o nadejście Króla, który zasiądzie na tronie Dawida. „Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. I rzekł do nich anioł: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan»” (Łk 2,9-11 BT).

Na te słowa wizje chwały napełniły umysły słuchających pasterzy. Wyzwoliciel przyszedł do Izraela! Z Jego nadejściem wiązały się moc, chwała i triumf. Jednak anioł musiał ich przygotować, aby mogli rozpoznać Zbawiciela w ubóstwie i uniżeniu. „«A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie»” (Łk 2,12 BT).

Niebiański posłaniec uciszył ich obawy. Powiedział im, jak odnaleźć Jezusa. Taktownie – ze względu na ich ludzkie słabości – dał im czas, aby mogli przywyknąć do nieziemskiego blasku. Potem radość i chwała nie mogły już dłużej się ukryć. Cała równina rozświetliła się jasnym blaskiem zastępów Pańskich. Ziemia ucichła, a niebo pochyliło się, aby wysłuchać pieśni: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, których sobie upodobał”
(Łk 2,13 BE).

O, gdyby dziś rodzina ludzka mogła poznać tę pieśń! To, co wtedy zostało ogłoszone, nuta, która wówczas zabrzmiała, będzie narastać aż do końca czasu i rozbrzmiewać po krańce ziemi! Kiedy wzejdzie Słońce Sprawiedliwości z uzdrowieniem na swoich skrzydłach, ta pieśń odbije się echem poprzez głos wielkiego tłumu, brzmiącego jak głos wielu wód: „Alleluja! Gdyż Pan Bóg Wszechmogący objął panowanie” (Ap 19,6).

Gdy aniołowie zniknęli, światło przygasło, a cienie nocy znowu spłynęły na wzgórza Betlejem. Ale najjaśniejszy obraz, jaki kiedykolwiek ujrzały ludzkie oczy, pozostał w pamięci pasterzy. „I stało się, gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, że pasterze ci powiedzieli jedni do drugich: Chodźmy do Betlejem, zobaczmy tę rzecz, która stała się, a którą Pan nam oznajmił. I spiesząc się, przyszli i znaleźli Marię i Józefa, i owo niemowlę leżące w żłobie” (Łk 2,15-16). Odchodząc, z wielką radością rozgłosili to, co widzieli i słyszeli. „A wszyscy, którzy słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze mówili. Lecz Maria zachowywała wszystkie te słowa, rozważając je w swym sercu. I wrócili pasterze, wielbiąc i chwaląc
Boga z powodu wszystkiego, co słyszeli i widzieli, tak jak im zostało powiedziane”
(Łk 2,18-20).


Tamtej nocy, kiedy chwała Boża zalała wzgórza Betlejem, mędrcy ze wschodu dostrzegli na niebie tajemnicze światło. Gdy światło zbladło, ukazała się jaśniejąca gwiazda, która pozostawała jeszcze na nieboskłonie, podczas
gdy inne już zgasły. Nie była to gwiazda stała ani planeta, a jej pojawienie się wzbudziło żywe zainteresowanie. W rzeczywistości była to odległa grupa świetlistych aniołów, ale mędrcy o tym nie wiedzieli. Nie mogli jednak oprzeć się wrażeniu, że gwiazda ta jest dla nich szczególnie ważna. Radzili się kapłanów i filozofów, przeszukiwali zwoje starożytnych zapisów. Proroctwo Balaama głosiło: „Wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło” (Lb 24,17 BE). Czy ta dziwna gwiazda została wysłana jako zwiastun Obiecanego? A gdy Jezus narodził się w Betlejem Judzkim za dni króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy, mówiąc: Gdzie jest
Ten, który się narodził, Król Żydów? Bo widzieliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”
(Mt 2,1-2 TNP).

Mędrcy ze Wschodu byli filozofami. Dotarli do kraju Izraela i zstępowali z Góry Oliwnej, mając przed sobą Jeruzalem, gdy nagle gwiazda, która prowadziła ich podczas całej nużącej podróży, zatrzymała się nad świątynią i po pewnym czasie zniknęła im z oczu. Przyśpieszając kroku, ruszyli naprzód, oczekując w pełnym zaufaniu, że narodziny Mesjasza będą radosną wieścią na ustach każdego napotkanego człowieka. Pytali jednak na próżno. Wkroczyli do świętego miasta i udali się do świątyni. Ku ich zdumieniu nie znaleźli nikogo, kto wiedziałby cokolwiek na temat nowonarodzonego króla. Ich pytania nie wywoływały radości, ale raczej zaskoczenie i obawy pomieszane z pogardą.

Kapłani skrupulatnie zachowywali tradycję. Chwalili się własną religią i pobożnością, potępiając Greków i Rzymian jako pogan i największych grzeszników. Mędrcy nie byli bałwochwalcami i w oczach Bożych stali o wiele wyżej niż Jego oficjalni wyznawcy; a jednak traktowani byli przez Żydów jak poganie. Nawet wśród wyznaczonych strażników Świętych Wyroków ich żarliwe pytania nie wzbudziły sympatii.

Kapłani i starsi w Jerozolimie nie byli aż tak nieświadomi w kwestii narodzin Jezusa, jak mogłoby się wydawać. Doniesienie o wizycie aniołów u pasterzy dotarło do Jerozolimy, ale rabini potraktowali je jako niewarte uwagi. Sami mogli znaleźć Jezusa i poprowadzić mędrców do miejsca Jego narodzenia, ale zamiast tego, to mędrcy zwrócili ich uwagę na narodziny Mesjasza. „Gdzie jest Ten, który się narodził, Król Żydów?” – pytali. „Bo widzieliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2,1-2 TNP).

Teraz duma i zawiść zamknęły drzwi światłu. Gdyby relacje dostarczone przez pasterzy i mędrców zostały uznane za prawdziwe, postawiłoby to kapłanów i rabinów w sytuacji nie do pozazdroszczenia, podważającej ich pretensje do bycia jedynymi interpretatorami prawdy Bożej. Ci wykształceni nauczyciele nie zniżyliby się do tego, aby pouczali ich ci, których nazywali poganami. To niemożliwe – mówili – żeby Bóg ich pominął, aby skontaktować się z ograniczonymi pasterzami czy poganami. Byli zdecydowani okazać swoje lekceważenie dla pogłosek, które poruszyły króla Heroda i całą Jerozolimę. Nawet nie udali się do Betlejem,
aby sprawdzić, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja. W ten sposób prowadzili ludzi do uznania zainteresowania Jezusem za fanatyczne poruszenie. Tu miało swój początek odrzucenie Chrystusa przez kapłanów i rabinów. Od tego czasu ich duma i upór przeradzały się w trwałą nienawiść wobec Zbawiciela. Podczas gdy Bóg otworzył drzwi dla pogan, przywódcy żydowscy zamknęli je sami przed sobą.

Mędrcy odjechali z Jerozolimy samotnie. Cienie nocy ustępowały, gdy przekraczali bramy, ale ku swej ogromnej radości ponownie zobaczyli gwiazdę, która skierowała ich ku Betlejem. Nie otrzymali takiego pouczenia o skromnym stanie Jezusa, jakie zostało udzielone pasterzom. Po długiej podróży rozczarowali się obojętnością przywódców żydowskich i opuścili Jerozolimę mniej pewnie, niż do niej wjeżdżali. W Betlejem nie znaleźli królewskiej gwardii, stacjonującej, aby strzec nowonarodzonego Króla. Nie było tam żadnego z szanowanych w świecie ludzi. Kołyską, do której położono Jezusa, był żłób, a Jego jedynymi strażnikami byli Jego rodzice, niewykształceni wieśniacy. Czyżby to był Ten, o którym napisano, że ma „podźwignąć plemiona Jakuba i sprowadzić ocalonych z Izraela” (Iz 49,6 BE); Ten, który będzie „światłością narodów (…), zbawieniem aż po krańce ziemi” (Iz 49,6 BE)?

„Weszli do domu, a gdy zobaczyli Dziecko i Jego matkę, Marię, padli na twarz, oddając Mu pokłon” (Mt 2,11 BE). Pod skromnym przebraniem Jezusa rozpoznali obecność Bóstwa. Oddali Mu swoje serca jako Zbawicielowi, a „potem rozłożyli swe skarby i ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2,11 BE). Jakąż musieli mieć wiarę! O mędrcach ze Wschodu można powiedzieć to samo, co jakiś czas później Jezus powiedział o rzymskim setniku: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8,10 BE).

Czterdzieści dni po narodzeniu Chrystusa Józef i Maria zabrali Go do Jerozolimy, aby poświęcić Go Bogu i złożyć ofiarę. Było to zgodne z żydowskim prawem, któremu Chrystus, jako zastępca człowieka, musiał podlegać w każdym szczególe.

Kapłan patrzył na Niego tak, jak na każde inne dziecko. Chociaż jednak nie widział i nie czuł niczego szczególnego, Boży akt ofiarowania Syna światu został uznany. To zdarzenie nie minęło jednak bez rozpoznania Chrystusa.

„W Jeruzalem zaś żył człowiek sprawiedliwy i pobożny, który miał na imię Symeon. Oczekiwał on pocieszenia dla Izraela, a Duch Święty był nad nim. Zostało mu objawione przez Ducha Świętego, że nie ujrzy śmierci, dopóki nie zobaczy Mesjasza Pana” (Łk 2,25-26 BE). Symeon, wchodząc do świątyni, spostrzegł rodzinę przedstawiającą kapłanowi
swego pierworodnego syna. Ich wygląd świadczył o ubóstwie, ale Symeon rozumiał przestrogi Ducha i był głęboko poruszony tym, że dziecko poświęcone Bogu to pociecha ludzkości – Ten, którego z tęsknotą wyglądał. Dla zaskoczonego kapłana Symeon wydał się człowiekiem w stanie zachwycenia. Dziecko wróciło do Marii, a wtedy Symeon wziął je w ramiona i przedłożył Bogu, podczas gdy jego duszę napełniła radość, jakiej nie odczuwał nigdy wcześniej. Gdy podnosił przed Panem małego Zbawiciela, mówił: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego Słowa, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, które przygotowałeś wobec wszystkich ludów, światłość dla oświecenia pogan i chwałę dla Twojego ludu, Izraela” (Łk 2,29-31 BE).

Duch proroctwa spoczął na tym Bożym człowieku i kiedy Józef i Maria stali, dziwiąc się jego słowom, on pobłogosławił im, a do Marii powiedział: „Oto ten przeznaczony jest na upadek i powstanie wielu w Izraelu, i jako znak, przeciw któremu będą mówili. I twoją własną duszę przeniknie miecz, aby myśli z wielu serc zostały objawione” (Łk 2,34-35).

Również prorokini Anna przyszła i potwierdziła świadectwo Symeona dotyczące Chrystusa. Gdy Symeon przemawiał, jej twarz rozświetliła się chwałą Bożą i Anna wylała płynące z głębi serca dziękczynienie, że pozwolono jej ujrzeć Chrystusa Pana.

Ci pokorni czciciele nie studiowali proroctw na próżno. Ci zaś, którzy zajmowali w Izraelu pozycje przywódców i kapłanów, nie chodzili drogą Pana, a ich oczy nie były otwarte, by ujrzeć światłość życia, chociaż mieli przed sobą cenne wypowiedzi prorocze.

I tak jest nadal. Zdarzenia, na których skupia się uwaga całego nieba, na ziemi przechodzą bez echa, niezauważane przez przywódców religijnych i wiernych w domu Bożym. Ludzie uznają Chrystusa w historii, ale odwracają się od Chrystusa żywego. Chrystus wzywający do poświęcenia poprzez swoje Słowo, poprzez biednych i cierpiących, którzy błagają o pomoc, poprzez słuszną sprawę, za którą kryje się ubóstwo, trud i hańba, dzisiaj wcale nie jest chętniej przyjmowany niż osiemnaście wieków temu.

Maria rozważała wyraźne i dalekosiężne proroctwo Symeona. Gdy patrzyła na dziecko, które trzymała w ramionach, i przypomniała sobie słowa wypowiedziane przez pasterzy z Betlejem, wypełniała ją wdzięczna radość i jasna nadzieja. Słowa Symeona przywołały w jej umyśle prorocze wypowiedzi Izajasza: „I wyrośnie gałązka z pnia Isajego, a pęd wyrośnie z jego korzeni. I spocznie na nim Duch Pana, Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch poznania i bojaźni Pana. (…) Sprawiedliwość będzie pasem jego bioder, a prawda pasem jego lędźwi” (Iz 11,1-5). „Lud, który chodzi w ciemności, zobaczy wielką światłość, a tym, którzy mieszkają w krainie cienia śmierci, zabłyśnie światłość. (…) Bo dziecko nam się urodziło, syn jest nam dany; i spocznie władza na Jego barkach, i nazwą jego imię: Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Wieczności, Książę Pokoju” (Iz 9,1-6).

A jednak Maria nie rozumiała misji Chrystusa. Symeon prorokował o Nim jako o świetle, które oświeci pogan oraz jako o chwale Izraela. W ten sposób
aniołowie ogłosili narodziny Zbawiciela jako wieść radości dla wszystkich ludzi. Bóg pragnął skorygować ograniczone pojmowanie Żydów dotyczące dzieła Mesjasza. Chciał, aby ludzie postrzegali Go nie tylko jako oswobodziciela Izraela,
ale jako Wybawcę świata. Musiało jednak upłynąć wiele lat, zanim nawet matka
Jezusa zrozumiała Jego misję.

Maria oczekiwała panowania Mesjasza na tronie Dawida, ale nie dostrzegała, że musi on być zdobyty przez chrzest cierpienia. Za pośrednictwem Symeona Bóg objawił, że Mesjasz nie przejdzie przez ten świat bez przeszkód. W słowach skierowanych do Marii: „Twoją własną duszę przeniknie miecz”
(Łk 2,35), Bóg w swym czułym miłosierdziu przekazał matce Jezusa wiadomość o boleści, jaką miała ponieść z Jego powodu.

„Oto ten – powiedział Symeon – przeznaczony jest na upadek
i powstanie wielu w Izraelu, i jako znak, przeciw któremu będą mówili”

(Łk 2,34). Jeśli chcemy poznać chwałę duchowego królestwa, nasze „ja” musi zostać zdetronizowane, a duma poniżona.

Aby myśli z wielu serc zostały objawione” (Łk 2,35). W świetle
życia Zbawiciela serca wszystkich, począwszy od Stwórcy, skończywszy na księciu
ciemności, zostały odkryte.

Ale dar Chrystusa objawia serce Ojca. Dowodzi on, że myśli Boga wobec nas to „Zamiary pełne pokoju, a nie zguby” (Jr 29,11 BT).

Pokazuje, że podczas gdy Boża nienawiść wobec grzechu jest mocna jak śmierć, Jego miłość do grzesznika jest mocniejsza niż śmierć.

Podejmując się naszego odkupienia, nie będzie oszczędzał na niczym, co jest potrzebne do ukończenia Jego zadania, niezależnie od ceny, jaką będzie musiał ponieść. Żadna
prawda niezbędna dla naszego zbawienia nie zostanie zatrzymana, żaden cud łaski nie będzie pominięty, żadne boskie działanie zaniedbane. Dawana jest łaska za łaską, dar za darem. Cała skarbnica nieba otwarta jest dla tych, których On pragnie zbawić. Zebrawszy bogactwa wszechświata i otworzywszy źródła nieskończonej mocy, Bóg złożył je wszystkie do rąk Chrystusa i powiedział:

,,To wszystko jest dla człowieka. Użyj tych darów, aby przekonać go, że ani w niebie, ani na ziemi nie ma miłości większej niż moja. W miłości do mnie odnajdzie największą radość.”

Dzisiaj niebo i ziemia nie są od siebie oddalone bardziej niż wtedy, gdy pasterze słuchali pieśni anielskiej. Ludzkość nadal stanowi obiekt troski nieba, tak jak wówczas, gdy ludzie zwykłych profesji w środku dnia spotykali aniołów i rozmawiali z niebiańskimi posłańcami w winnicach i na polach. Niebo może być bardzo blisko każdego z nas na zwykłej drodze życia. Aniołowie z wysokich przybytków towarzyszyć będą krokom tych, którzy postępują według Bożego polecenia.
Historia z Betlejem jest niewyczerpanym tematem. Ukazuje ona „głębokości
bogactwa zarówno mądrości, miłości jak i poznania Boga”
(Rz 11,33 UBG). Podziwiamy poświęcenie Zbawiciela, który zamienił niebiański tron na
żłób, a towarzystwo uwielbiających Go aniołów na zwierzęta w stajni. W Jego
obecności ludzka duma i samowystarczalność zostają zganione. A to był zaledwie
początek Jego cudownej łaskawości.

Dzięki życiu i śmierci Chrystusa na jaw wyszły także myśli ludzkie. Od żłobu do krzyża życie Jezusa było wezwaniem do uniżenia samego siebie i do
wspólnoty w cierpieniu. Odsłoniło to zamierzenia ludzi. Jezus przyszedł z prawdą
nieba i wszyscy, którzy słuchali głosu Ducha Bożego, zostali do Niego przyciągnięci. Poprzez swoje nastawienie wobec Chrystusa wszyscy pokazali, po której stoją stronie. W ten oto sposób każdy objawia prawdę o sobie.

Zaprośmy więc Jezusa do naszego życia.

Niech okres Świąt, a w szczególności nadchodzący Nowy Rok, będzie napełniony obecnością Pana Jezusa, a Jego miłość i ciepło niech rozgrzewa serca naszych rodzin. Niech Boży pokój i radość towarzyszy
nam każdego dnia.

Kiedy rozmyślamy o narodzeniu Jezusa, czyli Jego pierwszym przyjściu na ziemię, to nie zapominajmy, że przed nami jest Drugi Adwent, który zapowiedział w Ewangelii Jana sam Pan Jezus: „Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele
jest mieszkań; gdyby było inaczej byłbym wam powiedział.

Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście gdzie ja jestem i wy byli.” (J 14, 1-3)

A kiedy Jezus odchodził do nieba czytamy w Piśmie Świętym: „Gdy tak patrzyli uważnie, jak Jezus się oddalał ku niebu, oto dwaj mężowie w białych szatach stanęli przy nich. I rzekli: Mężowie galilejscy, czemu stoicie tak patrząc w niebo?

Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba”. (Dz 1,9-11)

Z utęsknieniem powinniśmy czekać na spotkanie z Jezusem, który na pewno przyjdzie tak jak obiecał, ponieważ pragnie położyć kres wszelkim problem. Zapewnił, że nie będzie już więcej bólu, chorób, cierpienia, wojen, a przede wszystkim
śmierci. Pan Jezus przywróci prawdziwe piękno życia. Z radością oczekujmy na Jego przyjście!